Porozmawiajmy o teatrze

13-11-2023

W krótkiej historii tego bloga, to najdłuższa przerwa, jaką zrobiłem sobie od pisania czegokolwiek, co ma na celu stymulację umysłu odbiorcy, głębiej niż tylko codzienne reaktywne zmaganie się z rzeczywistością. Temat, który chcę dziś poruszyć, dojrzewał w mojej głowie od kilku ostatnich miesięcy. Motywacją do jego powstania było pierwsze półrocze 2023, które spędziłem na trasach musicalowych, gdzie każdego dnia miałem możliwość obserwowania aktorów odgrywających swoje role na deskach przeróżnych teatrów, domów kultury czy hal koncertowych. O ile cała moja historia zawodowa wywodzi się z teatru, który lata temu zmienił moje postrzeganie rzeczywistości, jak również wiele moich fundamentalnych przekonań. To obserwacje, które mogłem poczynić w ostatnich miesiącach, musiały we mnie długo dojrzewać, gdyż wcześniej nie były dla mnie aż tak oczywiste. Wybierzmy się razem w głąb ludzkiej natury odgrywania ról, nie tylko na deskach teatru, ale również na scenie naszej codzienności, w której każdy z nas gra swoją niepowtarzalną postać.

„Za wszelką cenę musisz zmienić punkt widzenia. Ucz się ignorować maski,jakie prezentują inni, mity, którymi się otaczają, i próbuj zamiast tego zgłębiać cechy ich charakteru. Da się je dostrzec w ujawnianych przez nich wzorcach z przeszłości, w jakości podejmowanych przez nich decyzji, w tym, jak rozwiązują problemy, jak delegują uprawnienia i jak pracują z innymi oraz w niezliczonych innych sygnałach, jakie wysyłają. Osoba o silnym charakterze jest jak złoto – to ktoś rzadko spotykany i nieoceniony. To ktoś, kto się przystosowuje, uczy i doskonali. A ponieważ Twoje sukcesy zależą od ludzi, z którymi i dla których pracujesz, zwróć odpowiednio wcześnie uwagę na ich charakter. Oszczędzisz sobie niedoli odkrywania go, gdy już będzie za późno.”

Robert Greene – Prawa ludzkiej natury

„Ten treserski łańcuch, łączący człowieka z człowiekiem i pokolenie z pokoleniem, jest czymś absolutnie normalnym w ludzkim społeczeństwie. Nie powinieneś obwiniać rodziców za to, że nauczyli cię być takim jak oni. Czegóż innego mogliby cię nauczyć, jak nie tego, co sami wiedzą? Starali się jak mogli. A jeśli cię niewolili, zdarzyło się to z powodu ich własnego udomowienia, ich własnych obaw i przekonań. Nie mieli żadnej kontroli nad programem, jaki im zainstalowano, więc nie mogli postąpić inaczej, Nie trzeba obwiniać rodziców ani nikogo innego, kto Cię w życiu spętał, łącznie z tobą samym.”

Don Miguel Ruiz – Cztery umowy. Droga do wolności osobistej

Powyższe dwa cytaty są skrajnie różne i pochodzą z książek o całkowicie innym charakterze, lecz łączy je coś bardzo istotnego; mianowicie ukazują, że w naszych osobowościach kryje się coś więcej i głębiej niż tylko to, co eksponujemy na co dzień w rzeczywistości, którą tworzymy. Wyrazy „osoba” i „osobowość” pochodzą od łacińskiego słowa persona, oznaczającego „maskę”. Wydaje się całkowicie normalne, że każdy z nas zakłada maskę jako swego rodzaju barierę ochronną przed światem i innymi ludźmi. Odgrywamy w nich rolę w teatrze naszego własnego życia, zmieniając je zależnie od tego, co robimy. Inna maska w pracy, inna na ulicy, inna przy rodzicach i inna wszędzie tam, gdzie nie do końca możemy emanować swoją prawdą i esencją bycia na takim poziomie, na jakim czujemy i postrzegamy świat.

Od zarania dziejów również jako społeczeństwo upodobaliśmy sobie oglądanie wydarzeń, w których bohaterowie zakładają maski, żeby odegrać swoją rolę. My, jako baczni obserwatorzy, możemy ocenić i poczuć, czy dana osoba kłamie, mówi prawdę, kocha, nienawidzi, czy ma czyste intencje, czy też fałszywe zamiary. Lubimy patrzeć i mieć świadomość, że z miejsca, z którego dokonujemy oceny - czy to będzie teatr, wielki ekran, czy też zacisze własnego domu - możemy wejść głębiej w tożsamość oglądanej postaci i w jakimś stopniu porównać ją do siebie i własnych wartości moralnych, niewidocznych gołym okiem dla świata. Skrywamy nasze pragnienia, tłamsimy ciemne strony naszych prawdziwych osobowości, boimy się zewnętrznej oceny i krytyki, ponieważ nie chcemy być odrzucani przez ogół ani postrzegani jako jednostki odstające poza odgórnie przyjęte normy. W całym tym procesie łatwiej i wygodniej zmieniać maski i mieć przygotowany zestaw na każdą okazję niż stanąć oko w oko z tym, kim jesteśmy, kim chcemy być i co wnosić do świata. Lecz jak spojrzymy na to szerzej, jesteśmy takimi samymi aktorami jak ludzie, których chodzimy oglądać, tylko scena i czas sztuki nie są tak wyraźne i oczywiste, jak w przypadku biletowanego wydarzenia.

Specyfika pracy na trasie koncertowej z teatrem ma swoje niezaprzeczalne uroki: ciekawi ludzie dookoła, nowe teatry, różne sceny, kraje. Cała ta otoczka ma w sobie coś pięknego, kiedy człowiek widzi, jak poruszająca się obwoźna karawana artystów, techników, ludzi od kostiumów czy marketingu tworzy w każdym nowym miejscu ten sam musicalowy tytuł. Wkładając cząstkę siebie, aby podczas końcowych owacji wiedzieć, że nie są one tylko skierowane do ludzi na scenie, ale podświadomie do każdej osoby, bez której to wydarzenie nie mogłoby się odbyć. Lecz istnieje pewna nienamacalna otoczka, która sprawia, że każdy spektakl jest totalnie inny, chociaż przebiega według tego samego scenariusza, tej samej scenografii, kompozycji światła oraz muzyki. Ktoś, kto przychodzi na taką sztukę raz, bo akurat jest grana w jego mieście, nie ma możliwości dostrzeżenia tych niuansów, gdyż widzi tylko wąski wycinek całości tego, czym możemy nazwać wydarzenie teatralne.

Jako osoba odpowiedzialna za bezpieczne przygotowanie konstrukcji pod każdy spektakl, pojawiałem się na scenie jako pierwszy i jako ostatni ją opuszczałem, co dało mi możliwość obejrzenia praktycznie każdego show na trasie, na której pracowałem. Po obejrzeniu 35 razy tego samego wydarzenia od strony publiki czułem, że znam je lepiej niż dyrektor artystyczny, a po 60 spektaklu potrafiłem wyłapać każdą najmniejszą zmianę w dialogach oraz różnice w całościowej energii sztuki, kiedy tą samą rolę grali różni aktorzy. To jest normalna praktyka na takich przedsięwzięciach, żeby w razie czego każdą rolę mógł odegrać ktoś inny. W nawiązaniu do poruszanej dziś tematyki, ta sama maska zakładana w tym samym celu przez totalnie inną osobę diametralnie zmienia końcowy wydźwięk prezentowanej roli, która poza kostiumem i wyuczonymi dialogami jest przede wszystkim indywidualną ekspresją danej jednostki.

Długo się zastanawiałem, jakie wnioski płyną z tej obserwacji, która jest niemożliwa z perspektywy pojedynczego widza, a która stała się moją codziennością podczas wykonywania pracy. Podczas kolejnych tygodni trasy, wizytując nowe miejsca, żeby dać ludziom trochę rozrywki, zacząłem iść trochę dalej we własnych obserwacjach i rozpocząłem baczniejsze przyglądanie się, jak cechy charakteru aktorów wpływają na ekspresję granych przez nich danego dnia postaci. W okresie takiej kilkumiesięcznej trasy wszystkie osoby wchodzące w skład teatralnej rodziny można poznać z totalnie różnych stron, w różnych humorach, a często dany aktor w kulisie był w totalnie odmiennym nastroju niż grana przez niego rola. Tak niewerbalne składniki, jak usposobienie do drugiego człowieka, postrzeganie świata, otwartość czy też bycie wycofanym w normalnym życiu, mają swoje bezpośrednie przełożenie w ekspresji na scenie. A jeśli dodamy do tego uszytą na miarę danej osoby rolę, to otrzymujemy swoisty przepis na sukces, który finalnie nagradzany jest owacjami na stojąco, gdyż widz otrzymuje idealnie dopasowane maski do osób, które je założyły. Całość ubrana w dialogi, taniec, śpiew, okraszona kompozycją barw, dźwięków i scenografii. Idealne połączenie, wynikiem czego jest magia teatru, która, żeby zaistnieć, musi być stworzona przez całą obsługę techniczną, której spektakl toczy się poza wzrokiem publiki. Lecz jeden spektakl bez drugiego nie ma prawa zaistnieć w formie podawanej ludziom kupującym bilety.

Moją główną konkluzją po miesiącach obserwacji ludzi i odgrywanych przez nich ról na scenie i poza nią w powtarzalnym procesie jest to, że jakość danego przedsięwzięcia, tego dziejącego się na scenie i poza nią, jest ściśle uzależniona od tego, jak dobrze czujemy się w zakładanej przez siebie masce. Czy czujemy, że leży ona świetnie i jednocześnie pomaga nam przekazać swoją formą to, czym chcemy emanować dla świata, czy też czujemy, że nas uwiera i blokuje naszą prawdziwą naturalną ekspresję. Jeśli każdy z aktorów odgrywa rolę, w której czuje się wyśmienicie, na scenie zadziwia się istna magia grania dla przyjemności innych, dzięki własnej przyjemności obcowania z maską, którą właśnie ktoś założył. To niewerbalne połączenie płynności, swobody, stanu flow, który trafia do zmysłów publiczności będącej w transie odbioru odgrywanych kolejno sekwencji. Z drugiej strony, jeśli aktor musi danego dnia zastąpić chorego kolegę i wcielić się w jego rolę nie do końca ją czując, rolę, w której zakładana maska nie leży już tak dobrze. Jego energia nie jest już tak swobodna. Jeśli danego wieczora kilka osób musi założyć nie swoje maski, wtedy na scenie otrzymujemy totalnie inny spektakl. Zaistniałe różnice nie będą widoczne dla odbiorców oglądających to po raz pierwszy i ostatni, dla nich wszystko będzie jak najbardziej w porządku. Dla mnie, oglądającego w tym samym momencie to po raz 45, to będzie totalnie coś, co do siebie nie pasuje, co nie jest płynne, i przy czym założone na scenie maski nie wyrażają swobodnej ekspresji grającego rolę aktora, a po prostu uwierają.

Nie unikniemy w życiu zakładania masek, ponieważ złożoność otaczającego nas świata wymaga od nas różnych postaw, różnych zachowań, swego rodzaju elastyczności w byciu i działaniu. Nie musi to jednak oznaczać, że musimy udawać kogoś, kim nie jesteśmy, w potyczkach z rzeczywistością. Na podstawie moich zawodowych doświadczeń miałem przyjemność zaobserwować, jak na jakość wykonywanej pracy wpływa to, czy dana osoba jest na właściwym miejscu, co za tym idzie, czy przywdziewa maskę, która jej nie uwiera. Środowisko pracy stworzone przez tego typu osoby staje się bardzo przyjemnym miejscem, w którym można się świetnie czuć, pomimo spędzania ze sobą czasu dzień w dzień przez kilka miesięcy bez przerwy. Tak jak aktor mogący na scenie dać upust swojej indywidualnej ekspresji w sposób płynny i niewymuszony, tak każda osoba pracująca w taki sposób, jaki chce, będzie w efekcie uzyskiwać zupełnie inny efekt własnej pracy niż ktoś, kto czuje się z tym źle lub całkowicie nie interesuje go to, co robi.

Myślę, że dosyć wyraźnie i rzeczowo zarysowałem wam mój tok rozumowania na podstawie moich teatralnych obserwacji. Teraz chciałbym przenieść cały ten koncept trochę szerzej, przenosząc magię teatru na naszą codzienność, którą każdego dnia tworzymy, wkładając znane tylko nam maski. Jakie mogą być długoterminowe implikacje, kiedy coś nas uwiera? Kiedy nasz życiowy potencjał nie jest swobodnie wyrażany, a dobór zakładanych masek uwarunkowany jest zewnętrznymi okolicznościami i wartościami, które wyznajemy nie dlatego, że chcemy, a dlatego, że ktoś nam je wpoił?

Pierwszy cytat z początku tego tekstu mówi nam, aby patrzeć głębiej niż to, co inni dookoła nas mówią, aby sięgać poza słowa, sztuczne otoczki czy atrybuty, które ludzie potrafią wykorzystywać, aby wzmocnić odgrywaną rolę. Kiedy zakładamy maski, które do nas nie pasują, przestajemy być autentyczni i zaczynamy odgrywać role, w których nasz sposób bycia nie będzie płynny ani swobodny, a stanie się tylko imitacją nas samych, spychając na bok to, kim w głębi chcemy być. Wtedy nasze niewerbalne gesty, sposoby zachowań, usposobienie do drugiego człowieka, w wielu przypadkach będzie odzwierciedlać nasze prawdziwe oblicze, zgoła odmienne od tego, jakie staramy się grać. Tylko my sami dogłębnie wiemy, czy coś nas uwiera, czy działamy swobodnie i płynnie. Niezależnie od tego, co chcemy ukryć, zawsze pojawią się momenty, które będą nas obnażać, momenty, w których nawet najlepiej skonstruowana maska będzie zdradzać nasze prawdziwe oblicze. Musimy sobie uświadomić, że w dzisiejszych czasach przyszło nam się poruszać w sztucznym i wykreowanym świecie, zbudowanym przez ludzi, którzy świetnie nauczyli się odgrywać swoje role.

Obecnie najcenniejszą walutą na świecie jest ludzka uwaga. To ona, ukierunkowana i skupiona według jakiegoś planu, jest w stanie przynieść niebotyczne zyski każdej firmie, która chce coś sprzedać. Ale co się kryje z drugiej strony? Co sprawia, że nasza uwaga zatrzymuje się tam, gdzie ktoś tego żąda? Czy to będzie telefon, ekran komputera, telewizor, czy jakikolwiek inny nośnik informacji? Schemat jest ten sam: pokazać ludziom taką maskę, która ich zainteresuje i przyciągnie uwagę. Na tym obecnie wszystko się opiera. Ma być szybko, kolorowo, stymulująco, i najlepiej bezrefleksyjnie, aby odbiorca nie zdążył się zastanowić, że ogląda tylko sprytnie przygotowany spektakl, a grające w nim postaci nie mają absolutnie nic wspólnego z tym, co pokazują. Wszędzie oglądamy maski, a najgorsze jest to, że przyswajając regularnie ten teatr obłudy i fałszu, sami zapominamy, kim jest nasza postać, czego pragnie, jakie ma demony, i kogo tak naprawdę chce grać na swojej własnej niepowtarzalnej scenie życia.

Zawsze starajmy się wykroczyć dalej w procesie pojmowania rzeczywistości, która nas otacza, przekierowując skupienie z powierzchownego piękna utkanego nicią kłamstwa, na rzecz prawdy w pełnym jej spektrum, która pozwoli lepiej nam zrozumieć, kim jest grana przez nas postać. Powyższe akapity są bezpośrednio rozwinięciem mojej subiektywnej oceny pierwszego cytatu, lecz to w drugim możemy zejść głębiej i zastanowić się, dlaczego potrafimy przez lata, a często nawet całe życie trwać w postawach, które nie wyrażają naszej prawdziwej osobowości.

Od pierwszych lat naszego życia nasza podświadomość chłonie dosłownie wszystko, co nas otacza. Budując na tej podstawie jakiś obraz rzeczywistości, który w przyszłości posłuży nam jako wzór poruszania się po świecie. Każde wypowiedziane w naszą stronę słowo, każda sytuacja, w której uczestniczyliśmy jako dzieci, zostawiła w naszym umyśle ślad, który posłużył do zbudowania maski naszej osobowości. Nie chcę tutaj wchodzić w konkretne wzorce, historie, negatywy czy pozytywy, które będą dla każdego z nas zupełnie inne, w różnych proporcjach i z różnym skutkiem. Każdy kiedyś zadał lub zada sobie pytanie: kim jestem? Dlaczego jestem taki? Kim chcę być? Lecz bez zrozumienia tego, co nas ukształtowało i jaki miało to na nas wpływ, żadna z uzyskanych odpowiedzi nie będzie prawdziwa.

Celem nie powinno być obwinianie kogokolwiek czy trzymanie bólu w stosunku do okoliczności, na które nie mieliśmy wpływu, tylko pełne zrozumienie i scharakteryzowanie każdego z tych elementów, tak aby mogły nam posłużyć jako punkty odniesienia do nas samych. W momencie tak gruntownego sprawdzenia masek, które nosiła nasza dotychczasowa rzeczywistość, możemy zweryfikować, jak bardzo zostaliśmy oszukani lub też na jak pięknej scenie przyszło nam grać. Niezależnie od naszej pozycji między tymi skrajnościami, głównym zyskiem będzie prawdziwa odpowiedź na postawione wcześniej pytania, a to może otworzyć przed nami cały wachlarz nowych możliwości w teatrze naszego życia. Trochę to idylliczne, ale w moim mniemaniu rozpoznanie masek noszonych przez nasze najbliższe otoczenie, jak również pokolenia przed nami, pozwoli nam zdjąć odpowiedzialność z innych, a wziąć we własne ręce to, kim chcemy być i zacząć się bawić naszą prawdziwą postacią, do momentu, aż nasz spektakl dobiegnie końca.

Obdarzmy pełnym zrozumieniem naszych bliskich i całą ich historię, ponieważ oni ulegli takim samym zewnętrznym wpływom w procesie kształtowania własnych osobowości, jakie potem zafundowali nam. Nie był to wynik złej woli, ale zamkniętego uformowanego myślenia, automatycznie i bezrefleksyjnie przekazywanego dalej. Z własnego doświadczenia wiem, jak uwalniające jest zrozumienie opisywanych zależności na drodze własnego rozwoju, pozwoliło mi to odzyskać dostęp do mojego prawdziwego ja. Tego, które nie musi udawać ani zakładać żadnych masek nie pasujących do tego, jak chce być dla siebie i innych. Warto poddać pod rozwagę całą istotę naszego indywidualnego teatru, co w nim jest prawdziwe, a co skrzętnie ukrywane przed światem. W rzeczywistości zdominowanej obecnie przez sztucznie wykreowaną poprawność, coraz mniej jest miejsca na odstępstwa od normy, na indywidualną ekspresję wypychaną skutecznie przez globalny wspólny mianownik bycia.

Każdy z nas ma swój cień, swoje strachy, pragnienia, cele do realizacji, często schowane pod uwierającą nas maską, wyrażającą przynależność do społeczeństwa lub innej grupy, która tworzy nasze otoczenie. Chciałbym tutaj mocno zaznaczyć, że dochodząc do momentu, gdzie odzyskujemy naszą prawdziwą świadomość bez zabarwień zewnętrznie narzuconych procesów indoktrynacji ludzkiego umysłu, otwieramy sobie drogę do wewnętrznej wolności. Potraktujcie to jako mój osobisty apel do każdego z was, kto choć trochę rezonuje z tym, co opisałem w tym tekście. Zejdźcie głębiej na ścieżce poznania samych siebie, zacznijcie się wyrażać na nowe sposoby, przygotujcie się na ogień krytyki wycelowany w proces waszej zmiany. To oznaka, że idziecie w dobrą stronę.

Otwórzcie swoje serca na scenie własnego teatru życia. Warto emanować tym, kim chcemy być dla świata, jak aktor grający najważniejszą rolę w swoim spektaklu. Ubierajmy się w to, co na nas świetnie leży, co jest naturalnym i płynnym wyrazem naszej ekspresji. Niech maska, którą nosimy, będzie tylko kolejnym kolorem naszej osobowości, a nie wyrazem jej ukrywania. Skupcie uwagę na tym, co was uwiera, na tym, co nie jest wasze i nigdy wasze nie było. Niech proces zmiany będzie przygodą i pozwoli pisać kolejne spektakle, w których po prostu będziecie tańczyć w radości przed otaczającą was publiką. Stając się dla niej manifestacją zmiany, dla której warto sięgać tam, gdzie boli, żeby wznieść się wyżej niż do tej pory pozwalała odgrywana przez was rola. Do tego nie jest potrzebna motywacja, tylko siła charakteru, która drzemie w każdym z nas, gotowa do odkrycia, jeśli tylko jej na to pozwolimy.

PS. Po raz kolejny zaprzęgnąłem do pomocy AI w celu stworzenia grafik pod ten tekst. Midjourney nie zawiódł i jestem żywo zafascynowany jakie możliwości daje nam obecna technologia. Uważam, że wyszło nieźle pod poruszaną dziś tematykę.

Previous
Previous

Czy umiesz prosić o pomoc? cz. 1

Next
Next

Sztuka działania dla siebie – motocyklowa samotność