Zmiany czy iluzja stabilności.
16.07.2022
Minęło trochę czasu od momentu mojego ostatniego wpisu o podróży przez Europę oraz zdarzeń, które to przyciągnęło ze sobą. Jednocześnie cały okres od tamtego momentu mogę określić jako jedną wielką zmianę. Większość założeń z tamtego jeszcze nie tak dawnego okresu uległa transformacji, środowisko, plany, ludzie jak również moje myślenie. Czy ze wszystkiego jestem zadowolony? Nie, absolutnie. Czy jestem otwarty na to co przychodzi? Tak, z całkowitą pewnością. Ostatnie dwa miesiące udowodniły mi, że nienamacalne siły sprawcze mają potężną moc kreacji wszystkiego co nas otacza a ładunek energetyczny w formie intencji przykładany do naszych wyborów zawsze przyniesie nam to czego potrzebujemy nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy lub nie jesteśmy na to gotowi. Czynnikiem warunkującym nasze reakcje na zmienność otoczenia jest percepcja czyli filtr przez, który umysł postrzega świat i naszą postać w nim. To właśnie percepcja formuje nasze wnioski, ocenę zewnętrzną i wewnętrzną wraz z kontekstem w jakim te wszystkie procesy się odbywają. Żeby lepiej zrozumieć cały ten mechanizm musimy sobie uświadomić w jaki sposób kształtują się te wszystkie zależności a jest to dosyć złożone w swojej istocie. Tyle słowem wstępu w dalszej części skupię się na kreacji zmian, słuchania intuicji oraz wychodzenia poza ograniczenia własnej percepcji.
Ewolucyjnie nasz umysł jest leniwym paranoikiem, który za wszelką cenę pragnie uchronić nas przed zagrożeniem, iluzyjną otoczką zwaną bezpieczeństwem lub jak ktoś woli stabilnością. O ile wybiórczo te aspekty występują w różnych momentach naszego życia to już patrząc na to bardziej holistycznie są one tylko tymczasowym stanem przejściowym na sinusoidzie całej naszej drogi i mogą zaprowadzić nas do miejsc lub sytuacji, których wcale nie mamy ochoty doświadczać lub też takich, z których nie chcielibyśmy się już ruszać bo jest nam tak wspaniale. I to w tym momencie zaczyna się główna rola naszej percepcji bo to ona wykona główne zadanie w kreacji naszych odczuć na to co nas spotyka. Na wszystkie składowe elementy tego jak postrzegamy świat wpływ mają nasze wspomnienia od pierwszych momentów naszego życia. Od samego początku tworzy się w głowie układanka tego jak powinno wyglądać nasze istnienie, z biegiem lat zaobserwujemy brakujące elementy tego tworu i automatycznie pokierujemy naszą uwagę na uzupełnienie braków całości, którą chcielibyśmy stworzyć i sobą reprezentować. Nasze wspomnienia to nic innego jak zbiór przeżyć przekształconych przez umysł na system obronny wobec świata ponieważ to na podstawie wspomnień kreujemy podejście to poszczególnych sytuacji pojawiających się na naszej drodze. To w wyniku tego zbudowane jest podejście do teraźniejszości, kiedy zdajemy sobie sprawę z tego jakich sytuacji chcemy unikać a jakie kreować, w czym czujemy się dobrze a co przyprawia nas o negatywne emocje. Czyli podsumowując po krótce nasz percepcyjny filtr programuje świadomość na podstawie naszej historii bazując na paranoicznych tendencjach umysłu i będzie chciał unikać sytuacji postrzeganych przez nas jako złe a pchać nas w zdarzenia, które w przeszłości były dla nas co najmniej przyjemne. Z pozoru taki mechanizm nie wykazuje błędów konstrukcyjnych ale szkopuł nie leży w konstrukcji ale w zmieniającym się otoczeniu, na które wpływu nie mamy.
Przedstawiona przeze mnie powyżej teza jest zbudowana na podstawie moich własnych obserwacji, analizie zdarzeń
z własnego życia oraz wielu godzin rozmów z bliskimi mi osobami. To cały ten zbiór wykreował moje postrzeganie opisywanych zjawisk. Przybliżyłem już jak mniej więcej potrafi funkcjonować i tworzyć się mechanizm percepcji ale jak umiejętnie pracować z własnym filtrem to już jest wiedza, której nie przekazuje się w szkołach i którą jak widzę w zdecydowanej większości ludzie po prostu bagatelizują. A to tutaj kryje się klucz do zmiany naszego życia na takie jakie chcemy mieć. Świat jest dualistyczny i wszystko co nas otacza i czego doświadczamy ma swoje dwie lub więcej stron, które tworzą dopiero jedną spójną całość. Tutaj właśnie najwięcej krzywdy potrafi nam wyrządzić nasza percepcja a my możemy nawet nie zdawać sobie z tego sprawy. Nie można doświadczać radości nie doświadczając również smutku, odczuwać miłości nie znając uczucia nienawiści, funkcjonować tylko w dzień zapominając o tym, że istnieje również noc. Takich przykładów jest cała masa ale sęk jest w tym, że świat nie jest czarno biały lecz wypełniony bardzo rozbudowaną skalą szarości z często niewyczuwalnymi granicami między jednym a drugim. W tym właśnie miejscu percepcja ma sporo pracy, którą nawet nie zdajemy sobie sprawy, że się wykonuje bez naszego udziału. Efekt percepcyjnych skojarzeń będzie bezpośrednio uwarunkowany z obieraną przez nas drogą i wyborami na niej dokonywanymi. Posłużę się tutaj tylko jednym przykładem jakim jest głód… Nikt nie lubi chodzić głodny, czujemy się wtedy źle, odczuwamy poddenerwowanie i nasz umysł dąży do tego aby ten stan rzeczy jak najszybciej zmienić, przedkładając w takiej chwili priorytet najedzenia ponad wszystko inne. Wtedy zdajemy sobie sprawę jak bardzo emocjonalne dla naszego istnienia jest spożywanie wszelkich pokarmów i jak pragniemy ukojenia jakie ten stan przynosi. I wszystko jest z tym jak najbardziej w porządku ale bazując na dualizmie tego zjawiska nasz umysł już automatycznie nie skupia się jak ważny dla naszego organizmu i jego kondycji może być stan głodu. Kilkudniowe posty potrafią być odżywcze dla naszej fizycznej formy, następują wewnętrzne procesy auto-regeneracyjne i nasz organizm sam eliminuje zainfekowane lub chore komórki.
Oczywiście temat ten jest o wiele szerszy i istnieje ogrom fachowej wiedzy o zbawiennych efektach wprowadzeniu organizmu w stan postu bez przyjmowania stałego pożywienia. Sam testowałem na sobie post na sokach i znam blisko osoby prowadzące swoich pacjentów na drodze oczyszczania ciała tą właśnie metodą. Lecz dziś to tylko służy mi za obrazowy przykład mechanizmów percepcji ponieważ komu na myśl o niejedzeniu przez kilka dni przychodzą pozytywne odczucia i chęć bez wysiłkowego przejścia w taki proces? I tutaj zaczyna się rozbudowana i wielopoziomowa praca percepcji, która na podstawie naszych wspomnień skutecznie i bardzo sprawnie wyciągnie nam na wierzch wszystkie fajnie emocje i odczucia związane z jedzeniem i błogim stanem, w który nas to wprowadza jednocześnie trywializując zdrowotne aspekty stanu głodu i wystawienia się na taką próbę. I dokładnie taki sam wzór tyczy się wszelkich procesów i zdarzeń wykraczających poza nasze bezpieczeństwo i bardzo szeroką przestrzeń nazywaną dziś modnie strefą komfortu. Tutaj zaczynam się zbliżać do głównej myśli przewodniej, z którą zacząłem tworzyć ten wpis.
Teraz pora uderzyć w aspekt zmian, płynności bycia oraz bezpieczeństwa. Aby w naszym życiu nastąpiła zmiana jakiegokolwiek aspektu musimy sobie zadać pytanie co nam nie odpowiada w obecnym stanie rzeczy. Potem zastanowić się jakich działań rzeczona zmiana będzie od nas wymagać aby następnie sukcesywnie wcielać w życie działania mające nas doprowadzić do nowej rzeczywistości. Opisany schemat wraz z rozpoczęciem pracy nad metamorfozą nie będzie możliwy dopóki nie nauczymy naszej głowy, że ma podążać za naszymi decyzjami a nie na odwrót. Tutaj zaczyna się koncept wewnętrznej walki z tresowaniem percepcji. Niezależnie od tego jakiej skali transformacji chcemy na naszej drodze, to na pewno w momencie uświadomienia i zweryfikowania upragniony efekt będzie poza zasięgiem umysłu a chcemy aby stał się naszą nową codziennością. Skoro budujemy wyobrażenia większe od nas samych nasze plany i cele wykraczają poza racjonalne rozumowanie i nie możemy opierać ich na racjonalnych emocjach takich jak strach przed porażką. A w tym momencie percepcja usilnie będzie chciała zachować stary i stabilny obraz życia nie narażając się na niepotrzebny stres i wysiłek. Dysonans poznawczy takiej sytuacji – euforia wyobrażenia opiera się na wizji przyszłości czegoś czego jeszcze nie ma i percepcja nie może tego dopasować do żadnego z naszych wspomnień ani co za tym idzie dopasować odpowiedniej reakcji emocjonalnej do podejmowanych przez nas działań. Tutaj w grę wchodzi nasza determinacja i wiara we własne decyzje czyli zarządzanie inteligencją emocjonalną. Czynnikiem hamującym może tutaj być emocja strachu zbudowana na racjonalnym myśleniu w oparciu o fakty z przeszłości. To dlatego porażki jednych hamują a innych napędzają bo klucz leży w zapanowaniu nad reakcjami i stanięciu do samodzielnie podjętych decyzji.
W kontekście tego idealnie pasują słowa Beaty Pawlikowskiej z książki W dżungli podświadomości “...Nic samo się nie zmieni. Nie wystarczy pomyśleć, że chce. Nie wystarczy zrozumieć jak powinno być. Trzeba własnoręcznie, uparcie, codziennie, wytrwale namawiać swoją podświadomość do takiej zmiany jaką chciałabyś osiągnąć. Tylko wtedy zmieni się twój sposób myślenia, a zarazem z nim zmieni się całe twoje życie…”
Taką właśnie metodyką zaczynamy panować nad naszymi reakcjami czego efektem jest przeprogramowanie percepcji na nowe tory i z czasem to co było na początku drogi zmiany czymś nieosiągalnym staje się nową codziennością. Dochodząc do tego momentu zmieniamy każdy stan naszego istnienia, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość i o ile tylko jeden z tych stanów jest ważny to właśnie dzięki niemu zmianie ulegają również dwa pośrednie. Ponieważ to właśnie teraźniejszością mamy wpływ zarówno na przeszłość i przyszłość jednocześnie. Kolejną kwestią dotyczącą zmian jest ich nieuchronność i płynność. Jako ludzie mamy tendencję do przywiązywania się do miejsc ludzi czy rzeczy lokując w tych aspektach ogromne ładunki emocjonalne nie pozwalające nam często odpuścić danego obrazu rzeczywistości, w której się poruszamy. Potrafimy z całych sił trzymać i blokować energię towarzyszącą zmianie co jest oczywiste z poziomu naszych ludzkich reakcji. Nie chcemy się rozstawać jeśli kogoś kochamy, czujemy się skrzywdzeni kiedy nas wyrzucą z pracy, z trudem nam podjąć decyzję bez gwarancji powodzenia. Ale to właśnie tutaj kryje się największa wartość i wyzwanie dla naszego bycia. Ponieważ nasza świadomość i percepcja rozwija się wtedy kiedy atakujemy je zdarzeniami z jakimi nie mieliśmy do tej pory do czynienia. Z czasem taki schemat postępowania potrafi wejść w nawyk i łatwiej będzie nam odnajdywać się w nowych i niezaplanowanych sytuacjach.
Lecz u podstawy tej mentalnej blokady przed zmianą jest skłonność do stabilności i bezpieczeństwa naszego umysłu, który niechętnie wyeksponuje się na wyzwanie. W moim mniemaniu tylko w obszarach poza zasięgiem naszego wewnętrznego wzroku możliwy jest nasz prawdziwy rozwój jako jednostki w tym materialnym wymiarze. Każdemu wydarzeniu w życiu przypisany jest ładunek energetyczny, który odpowiednio ukierunkowany może nam przynieść wszystko czego tylko zapragniemy a dokładniej wszystko co tylko zaakceptujemy na swojej drodze. Mając już pogląd na schematyczność procesu zmiany oraz kreowania percepcji warto skupić się na aspekcie jakże ważnej w naszym życiu intuicji czyli wewnętrznego głosu, który posiada każdy z nas ale nie każdy go dostrzega a jeszcze mniejsza ilość osób potrafi za nim pójść.
Doszedłem do takiego etapu w życiu, w którym moje otoczenie idealnie współgra z moimi naturalnymi i wypracowanymi zdolnościami, gdzie droga zawodowa mnie napędza i funduje przyjemnie uczucie spełnienia a międzynarodowy zasięg moich działań daje mi wspaniałe pole do obserwacji interesujących mnie zagadnień. Nie byłoby to możliwe gdybym co jakiś czas nie fundował mojej głowie mentalnego szoku w postaci decyzji całkowicie nieadekwatnych do mojego aktualnego położenia w czasie i przestrzeni. Nie jestem skromnym człowiekiem i mam czasem wręcz narcystyczne skłonności dlatego mógłbym napisać oddzielny tekst w postaci samouwielbienia do własnych decyzji i osiągnięć, które były i są dla mnie istotne ale to nie mój zamiar w obecnej chwili. Lecz jedną rzeczą chcę się z wami podzielić zawierając w tym aspekt zmiany, stałości oraz wykraczania poza bariery umysłu i percepcyjnego filtra. Jakieś osiem lat temu kiedy jeszcze pracowałem jako logistyk w jednej z warszawskich agencji eventowych dostałem od mojego szefa (którego jeśli to czyta pragnę serdecznie pozdrowić) bilety na Orange Warsaw Festiwal, którego jednym z głównych wykonawców był zespół Muse. Gościli wtedy non stop w moich słuchawkach więc ochoczo przyjąłem zaproszenie i popędziłem na ich koncert. Nie miałem wtedy jakiejkolwiek styczności z przemysłem koncertowym tylko bardziej wydarzenia typu konferencje, wyjazdy integracyjne po hotelach itd. Kiedy z głównej sceny zaczęły lecieć dźwięki kawałków, które uwielbiałem przez moją głowę przeszła myśl, że chciałbym pracować przy takich wydarzeniach i mieć swój wkład w tworzenie tego typu przestrzeni.
Uśmiecham się teraz kiedy o tym myślę, siedząc na obsłudze kolejnego już w tym sezonie festiwalu muzycznego poza granicami Polski, wykonując prace zgodne z moimi zainteresowaniami i kwalifikacjami, czekając na koncert Gorillaz mając jednocześnie świadomość, że skromny wkład mojej energii i zaangażowania pomógł temu zaistnieć. Te osiem lat to była długa droga pełna wyzwań, braku gwarancji, śmiałych decyzji i budowania pewności siebie. Zaowocowało to wszystko międzynarodową karierą, ogromem projektów, z których jestem dumny jak również takich, o których wolałbym zapomnieć. Lecz wszystkie te wydarzenia były odpowiedzią na jedną mała myśl, jeden płomień rozwijany przez te lata konsekwentnie i z wytrwałością. Największa wartość tych zdarzeń i procesów kryje się tam gdzie nie sięga wzrok i o ile praca przy koncertach i innych wydarzeniach nie jest niczym wyjątkowym o tyle mój kontekst tej drogi i siła kreacji już tak, oczywiście subiektywnie. Piszę o tym dlatego gdyż jest to najbardziej autentyczny i wiarygodny przykład na potwierdzenie założeń poruszanych w tym tekście, którym mogę się z wami podzielić i jednocześnie jeden z wielu na podstawie, którego rozpracowałem schemat działania własnego umysłu. Każda z decyzji, która mnie doprowadziła do miejsca w jakim jestem aktualnie w momencie jej podejmowania była poza moim chwilowym zasięgiem poza moją percepcją, która nie była w stanie dopasować żadnego zdarzenia z przeszłości do planów, które postanowiłem wcielić w życie. A mogłem zostać w stabilnej jak na tamte warunki pracy logistyka odrzucając podpowiedzi mojej intuicji. Pozwoliłem sobie popłynąć z własnymi przeczuciami i wykorzystałem wewnętrzną siłę sprawczą do wykreowania rzeczywistości, która służy mi i mojemu rozwojowi.
Żeby nie było zbyt kolorowo i bajkowo intuicja nie zawsze zaprowadzi nas do zdarzeń z pozoru przyjemnych czy pożądanych przez nas w danym momencie naszego życia co potrafi zniechęcić do podążania taką drogą zostając na wyborach zbudowanych na racjonalności i stabilności przestrzeni. Jak mówi przysłowie „Nie wszystko złoto co się świeci” tutaj jest podobnie, wartość danego zdarzenia potrafi kryć się o wiele głębiej niż podpowiadają nam chwilowe emocje, które i tak przemijają. Nauczeni jesteśmy nadawać znaczenie naszym przeżyciom kategoryzując je jako złe i dobre co pozwala naszej głowie łatwiej je szufladkować i budować na ich podstawie kolejne warstwy naszej percepcji. Szkopuł tkwi w tym, że dobro i zło jest iluzoryczne bo samo w swej istocie jest wytworem człowieka a zdarzenia mogą być pozytywne i negatywne lecz obydwie te strony są elementem jednej całości. Każdy chciałby odczuwać same pozytywne zdarzenia lecz jak moglibyśmy je docenić gdyby nie negatyw i stany, które potrafią doprowadzić nas na skraj wyczerpania. Skąd mielibyśmy wiedzieć, że zmierzamy na szczyt gdyby nie uświadomienie sobie, że znajdujemy się w dołku, w którym nie chcemy przebywać. Jak być uważnym w życiowym dołku gdyby nie punkt odniesienia, że wiemy jak jest na naszym indywidualnym szczycie…
Nauka respektowania tego co do nas przychodzi, stawanie do nieuniknionych zmian i pozwalanie sobie na słabość to nasza największa broń przed marazmem i nieprzewidywalnością otaczającego nas świata. Sam obecnie mam potężną naukę i nieraz ciężko mi pojąć, że to co przychodzi jest należyte, że jest moje i na to zasłużyłem. Dzieją się rzeczy, których nie do końca chcę i co gorsza nie całkiem rozumiem, ale moje fundamentalne przekonanie jest takie, że nasza rzeczywistość odzwierciedla nasze wnętrze i relację z samym sobą. Dlatego też biorę na siebie pełną odpowiedzialność za zdarzenia, które przyciągam na drodze własnego rozwoju i dzielę się z wami tym co uważam za wartościowe ale możliwe stało się to wtedy gdy przyjąłem własne zdanie i intuicję jako główny wyznacznik pędu mej energii we własnej przestrzeni. Reszta to dodatek do konceptu samostanowienia i zdrowego egoizmu jakim się od lat kieruje i za jaki od lat zbierałem baty na wielu polach przyjmując zarzut, że bardziej interesuje mnie moja osoba niż inni dookoła. Zaiste, tak jest i to dzięki temu mam więcej miłości do siebie samego i do świata co za tym idzie tą właśnie nadwyżką mogę dzielić się z tymi, którzy chcą to ode mnie przyjąć i fakt reszta nie specjalnie mnie interesuje. Kończąc ten najdłuższy jak do tej pory tekst życzę wam wszystkim po prostu otwartości na zmiany i życie, żeby strach nie kontrolował waszych działań a stał się tylko negatywną emocją, której energie wykorzystacie do działania na rzecz siebie samych lub innych jeśli wolicie.
Kreujcie to czego chcecie bo jako jednostki posiadacie takie pokłady energii i siły sprawczej o jakich nawet nie macie pojęcia. Sięgajcie działaniami tam gdzie umysł już się gubi i nie oglądajcie się za siebie bo to chwilą obecną budujecie potęgę własnego jestestwa. Jedyne co trzeba zrozumieć to to, że zapanowanie nad własnymi reakcjami na pojawiające się emocje jest możliwe a kiedy to nastąpi doświadczycie zdarzeń i emocji wykraczających poza wasze wyobrażenia.
Zastanawiałem się jakie zdjęcia pomogą mi chociaż po części oddać klimat tekstu, który napisałem. Postanowiłem wybrać Street Art z Meksyku i Gwatemali jako przykład różnorodności naszych umysłów i percepcji. Każdy umysł inaczej postrzega otaczającą go rzeczywistość i przez ten pryzmat dobiera formę wyrazu do świata. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
PS. Dziękuję Ci za skrajność zdarzeń, za zmiany, za wiarę w intuicję i pokazanie mi kim jestem i kim mogę jeszcze się stać. Dziękuję M.









